Kilkadziesiąt tysięcy osób posiadających dostęp do informacji niejawnych zostanie ponownie prześwietlonych przez służby, a wraz z nimi ich bliscy.
Mariusz Kamiński, koordynator służb specjalnych, w trybie pilnym przygotowuje projekt nowej ustawy o ochronie informacji niejawnych, która zmieni zasady wystawiania certyfikatów bezpieczeństwa pozwalających na dostęp do tajemnic państwowych.
Takie certyfikaty muszą mieć nie tylko samorządowcy czy urzędnicy administracji publicznej, z premierem, ministrami i prezesami NIK i NBP na czele, ale także osoby zatrudnione w około 1,6 tys. prywatnych firm współpracujących z rządem czy samorządami przy budowie dróg i budynków użyteczności publicznej czy dostawcy świadczący usługi na rzecz tych podmiotów.
Z projektu, do którego dotarła „Rzeczpospolita”, wynika, że po zmianach, które mają wejść w życie już za cztery miesiące, bo od 1 października 2019 r., każda z kilkudziesięciu tysięcy osób posiadających obecnie dostęp do informacji niejawnych zostanie na nowo gruntownie prześwietlona.
Zainteresowaniem służb zostanie objęty nie tylko ich stan konta i weryfikacja, czy nie prowadzą życia na poziomie nieadekwatnym do ich legalnych zarobków, ale także sytuacja finansowa osób im bliskich.
– Projekt znacząco poszerza możliwości ingerowania w prywatność osób poddawanych weryfikacji, a także, co szalenie ważne, osób trzecich – komentuje Wojciech Klicki, prawnik z Fundacji Panoptykon. – Na przykład w zakresie weryfikacji sytuacji majątkowej, zamiast weryfikacji „stanu i obrotów na rachunku” oraz ewentualnego zadłużenia, służby będą mogły np. uzyskać szczegółowe informacje o każdej transakcji na rachunku, a nawet informacje o majątku osób trzecich, jeśli „należące do nich środki lub inny majątek stanowiły źródło finansowania poziomu życia osoby sprawdzanej albo majątku, z którego ona bezpośrednio korzysta”. Pojęcia te są tak nieprecyzyjne, że pozwalają na niemal wszystko.
Z uzasadnienia do projektu wynika także, że dostępu do informacji niejawnych mają zostać pozbawione osoby, które pracowały czy współpracowały z aparatem bezpieczeństwa PRL.
– Szacujemy, że takich osób może być obecnie nawet pół miliona, gdyż w czasach PRL obowiązek współpracy ze służbami miał np. każdy dyrektor przedszkola czy szkoły – mówi Zdzisław Czarnecki, szef Federacji Stowarzyszeń Służb Mundurowych RP.
W myśl projektu w ciągu 12 miesięcy od wejścia nowych przepisów w życie ABW i SKW mają zweryfikować wszystkie osoby z dostępem do informacji niejawnych.
Źródło: Rzeczpospolita